Serwecz

avatar

Jeżdżę turystycznie, z lekkim zacięciem sportowym. Najchętniej w górach, zdobywam Bigi.

Mam przejechane 83920.25 kilometrów w tym 2951.30 w terenie. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl 2019:
button stats bikestats.pl
2018:
button stats bikestats.pl
2017:
button stats bikestats.pl
2016:
button stats bikestats.pl
2015:
button stats bikestats.pl
2014:
button stats bikestats.pl
2013:
button stats bikestats.pl
2012:
button stats bikestats.pl
2011:
button stats bikestats.pl
2010:
button stats bikestats.pl
2009:
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy serwecz.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

>.50

Dystans całkowity:50490.69 km (w terenie 1743.75 km; 3.45%)
Czas w ruchu:2316:35
Średnia prędkość:21.45 km/h
Maksymalna prędkość:85.50 km/h
Suma podjazdów:425582 m
Maks. tętno maksymalne:185 (92 %)
Maks. tętno średnie:134 (66 %)
Suma kalorii:36217 kcal
Liczba aktywności:478
Średnio na aktywność:105.63 km i 4h 56m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
73.14 km 0.15 km teren
03:41 h 19.86 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy:1045 m
Rower:.Ghost

Sudety dzień 3

Piątek, 1 października 2010 · dodano: 03.10.2010 | Komentarze 4

W nocy wyszedłem na chwilę, aby posłuchać rykowiska jeleni i popatrzeć w rozgwieżdżone niebo. Fantastyczna chwila.

Choć początkowo rozważałem powrót do Wrocławia rowerem, to zabrakło mi motywacji.
Budzik nastawiłem na 5, ale zanim wstałem zrobiła się 7 i wszystko stało się jasne.
Wyjechałem chwilę po 9, podziwiając zaszronioną halę oświetloną jesiennym słońcem (tak, było słońce!). Zacząłem od podjazdu, który zmusił mnie do szybkiego rozebrania się z kurtki i bluzy. Później ostry, szybki i generalnie bardzo fajny. W Świeradowie miałem w planie zaliczenie podjazdu od szosy 361 drogą w stronę Świeradowa, przez dolną stację gondoli - w zeszłym roku miałem z nim duże problemy i prawdopodobnie na nim poważnie naruszyłem sobie kolana. Ale musiałem najpierw podjechać podjazd od drugiej strony, zjechać i dopiero wrócić.
Podjeździk naturalnie w tym roku był stosunkowo łatwy, bo krótki, choć w zeszłym roku na najlżejszym przełożeniu 26/34 albo 26/32 z sakwami łatwy nie był. Najostrzejszy fragment to 1.33km, przewyższenia jest 136 metrów, ale jest kilka odcinków po 15%, łapie maksymalnie 16-17%. A później to już się spieszyłem, bo o 12:56 miałem pociąg z Jeleniej. O 11:20 zacząłem zjazd z zakrętu śmierci nad Szklarską Porębą, o 12:20 miałem już kupiony bilet do Łodzi.
We Wrocławiu wybrałem się na pizzę i po 23 byłem w domu.
Wyjazd był chyba najtrudniejszą rzeczą, jaką do tej pory zrobiłem, głównie ze względu na pierwszy dzień, kiedy padało cały czas. Mocniej, słabiej ale cały czas. Naprawdę demotywujące, kiedy jest dodatkowo pod wiatr i jeszcze jedzie się samemu.
Ale drugi dzień dał mi wielką satysfakcję, z kolei trzeci był bardzo przyjemny. Ładna pogoda, fantastyczne widoki. Czego chcieć więcej?
Zdjęcia
Kategoria >.50, Wypad, Z sakwami


Dane wyjazdu:
129.36 km 4.65 km teren
07:19 h 17.68 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:5.0
Podjazdy:2843 m
Rower:.Ghost

Sudety dzień drugi

Czwartek, 30 września 2010 · dodano: 03.10.2010 | Komentarze 0

Rano wstałem o 5 i bez przekonania zebrałem się z kwatery, wyjeżdżając ostatecznie o 6:35.
Przejazd przez Jelenią poszedł mi gładko, choć dwukrotnie sprawdziłem dla pewności mapę. W Podgórzynie nastawiłem wysokość, przy rozjeździe na Borowice zjadłem słodką bułkę i zacząłem podjazd.
Początek był przyjemny, szosa wyraźnie szła do góry, otoczenie już typowo jesienne (ale ładne, nie padało!), więc jechało się dobrze. Później wjazd do lasu, przed nim uśmiechnęli się do mnie jacyś pracownicy leśni - wiedzieli, na co się porywam.
Podjazd szedł równo, zgodnie z profilem pojawił się jeden bardzo stromy odcinek (aż bałem się, że na przysypanym nieco liśćmi asfalcie stracę przyczepność), ale przejechałem go, później wypłaszczenie i kolejna, końcowa ścianka. Podjechałbym całość bez zatrzymania, ale coś zablokowało mi łańcuch i musiałem stanąć kilkaset metrów przed szczytem, niewiele brakowało do wywrotki. Na szczęście udało mi się ruszyć i po chwili byłem pod schroniskiem. Byłem mocno zgrzany, a na zewnątrz było 0 stopni, więc bez zwłoki wszedłem do schroniska i zjadłem jajecznicę. Przebrałem się zrobiłem zdjecie pod tablicą z nazwą schroniska (taras był dziwnie śliski, czyżby pokryty lodem?) i zacząłem zjazd. Szosa po stronie czeskiej jest fantastycznie poprowadzona, niestety nie mogłem cieszyć sie zbytnio zjazdem, gdyż nie zabrałem rękawic narciarskich, a lekkie rękawiczki strechowe były zbyt lekkie, więc dwukrotnie stawałem na rozgrzanie dłoni. Stopy, choć przemoczone, dokuczały mniej.
Zjazd był długi, około 20 kilometrowy, więc już około 11 dojeżdżałem do początku kolejnego podjazdu. W Hrabacovie skręciłem w prawo i zacząłem podjazd na drugiego Biga wypadu - Vrbatovą boudę. Według profilu podjazd miał być z gatunku "upierdliwych" - 22 km, prawie 1000 metrów w pionie. Początek był łatwy i nudny, ze świadomością, że jadę wolno, wysokości nie przybywa, a kilometrów dalej dużo. Gdzieś za skrętem na Rokytnice zrobiło się bardziej stromo i już nie odpuściło. Trzymało po 8-10%, z momentami po 11-12%, więc na postój stanąłem w Hornym Misecku, około 5 km przed szczytem. Reszta poszła już gładko, szczególnie widokowy jest końcowy odcinek idący trawersem w górę grzbietu z rozległą panoramą. Na górze (1395 metrów) okazało się, że schroniska jako takiego nie ma, są jakieś barki, jest 1 stopień, leży cienka warstwa śniegu. Według strony bigów asfalt miał się skończyć tam, ale szedł dalej i, co gorsza, wyżej. Na wysokości 1410 metrów zaczął sie zjazd, ale dla pewności przejechałem jeszcze kilkaset metrów zanim stanąłem pod drogowskazem na krótki i szybki postój. Po 78 km miałem około 2000m podjazdów. Nieźle, prawie jak w Alpach. Spytałem się pary turystów, czy dalej jest już w dół, zjadłem "jak najszybciej jak najwięcej" i zacząłem zjazd. Znów dwa razy rozgrzewałem ręce, szczęśliwie zjazd był krótszy.
Ładną szoską pojechałem do Rokytnic, a później skręciłem na Harrachov. Na tym odcinku miałem już wyraźnie dosyć, stanąłem nawet dwa razy na robienie zdjęć, szosa faktycznie była bardzo ładna. W samym Harrachovie zaintrygowała mnie reklama "piwnego Spa" no i oczywiście zrobiłem zdjęcie słynnej skoczni. Krótki i nietrudny podjazd na przełęcz Szklarską solidnie mnie zmęczył, więc ponownie stanąłem na moment. Na przełęczy kilka smsów i ruszam w kierunku Chatki Górzystów na hali izerskiej. Bardzo malowniczy szlak, ostanich 5 km szutrami, co nieco mnie zmęczyło, szczególnie zajmujące całą szerokość drogi kałuże. Starałem się je omijać, co prawie skończyło się upadkiem do rowu.
W chatce już wyraźnie po sezonie, nie było nawet komu w kominku napalić, więc woda była letnie. Zjadłem, przespałem się, zjadłem (naleśniki z jagodami - polecam), przespałem się, pogadałem z sympatycznymi rowerzystami z Gdańska, którzy lasami i bocznymi drogami dojechali w 6 dni tutaj, w końcu zdecydowałem się na prysznic i poszedłem spać.
Zdjęcia
Kategoria >100, >.50, Wypad, Z sakwami


Dane wyjazdu:
163.22 km 0.00 km teren
07:40 h 21.29 km/h:
Maks. pr.:45.50 km/h
Temperatura:8.0
Podjazdy:981 m
Rower:.Ghost

Sudety dzień pierwszy

Środa, 29 września 2010 · dodano: 03.10.2010 | Komentarze 0

Wyjazd w Sudety chodził za mną od początku września, kiedy rozważałem dojazd na klasowy wypad w Karkonosze rowerem i przy okazji zaliczenie przełęczy Karkonoskiej, która z powodów z kolanem wypadła z zeszłorocznej wyprawy.
Z różnych powodów odpuściłem, więc zdecydowałem się wykorzystać ostatnie dni wakacji. Miałem jechać już we wtorek, ale prognozy były bardzo złe, więc poczekałem jeszcze dzień.
Początkowo planowałem dojazd rowerem z Łodzi, ale całą środę miało padać, więc zdecydowałem się na pociąg o 7:08 do Wrocławia. Rano za pomocą zipów założyłem przedni błotnik (co okazało się świetną decyzją) i włożyłem jednak spd (co było już gorszą). Dojeżdżając na dworzec miałem już mokre buty, więc ustawiłem je w przedziale na grzejniku, co skończyło się stopieniem częściowym podeszwy i zniszczeniem wkładek. Kiepski początek wyjazdu.
We Wrocławiu dalej padało, a ja byłem zdecydowany kupić albo zimowe buty, albo ochraniacze. No i oczywiście wkładki ;). Ostatecznie zaliczyłem chyba 4 sklepy rowerowe, a skończyło się na obuwniczym i skórzanych wkładkach. W międzyczasie zrobiło się późno (około 14), więc zdecydowanie wziąłem się za wyjazd z miasta, z czym ponownie miałem problem. Wydostałem się ostatecznie szosą na Wałbrzych, więc przez Tyniec i Gniechowice wróciłem do Kątów Wrocławskich. I tu potwierdziło się, że prognoza nie była poprawna. Wiatr nie był północny, a z wyraźnym zachodnim odchyleniem. Nie dość, że padało, asfalty były marnej jakości, to jeszcze wiatr centralnie w ryj ;).
No ale pojechałem na Kostomłoty, Ujazd do Jawora, gdzie zrobiło się prawie ciemno, a deszcz wciąż padał. Krótki postój na stacji benzynowej (poprzedni był pod Samborem) i jazda.
Szosa naprawdę ładna, dwa konkretne podjazdy, i już zupełnie po ciemku zjazd do Jeleniej Góry. Przemarzłem na nim do końca, a asfalt nie był najlepszej jakości, więc na zakrętach jechałem raptem kilkanaście kilometrów na godzinę.
Po wjeździe zatrzymałem się na stacji benzynowej i zadzwoniłem do obu istniejących schronisk młodzieżowych, niestety oba były pełne. Ostatecznie znalazłem nocleg i z dużą przyjemnością wziąłem długi i gorący prysznic.
Zdjęcia
Kategoria >100, >.50, Wypad, Z sakwami


Dane wyjazdu:
75.00 km 0.00 km teren
02:36 h 28.85 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:14.0
Podjazdy:200 m
Rower:Sursee

Wielkie BUM!

Niedziela, 29 sierpnia 2010 · dodano: 29.08.2010 | Komentarze 3

Ostatnia trasa Sursee:
Łódź - Zgierz - Aleksandrów - Konstantynów - Lutomiersk - Porszewice - Konstantynów - Aleksandrów - Parzęczew.
W Parzęczewie na skrzyżowaniu zagapiłem się i zbyt późno zauważyłem znak stopu. Wylądowałem na masce jakiegoś volvo. Telefon na policję, spisanie danych, mandat (220zł), przyznanie do winy...
Od jutra mam do załatwienia sprawę ubezpieczenia OC i uszkodzeń tego samochodu.
Straty to dwie dziury na rękawie kurtki, rozwalona rama, wgnieciony kask, kilka obtarć na nodze.
Wróciłem samochodem z ojcem.
Kategoria >.50, .Ostro, Wycieczka


Dane wyjazdu:
110.16 km 3.10 km teren
04:47 h 23.03 km/h:
Maks. pr.:40.50 km/h
Temperatura:21.0
Podjazdy:470 m
Rower:Sursee

Prysznic i pęknięta guma

Piątek, 27 sierpnia 2010 · dodano: 27.08.2010 | Komentarze 2

Łódź - Łagiewniki - Smardzew - Szczawin - Anielin Swędowski - Stryków - Osse - Ciołek - Anielin Swędowski - Biała - Zgierz - Łódź.

Po południu chciałem pojechać na masę, ale nie znalazłem nikogo znajomego, więc po jakichś 20 minutach się zebrałem i pojechałem na Retkinię, na Konstantynowskiej jakiś idiota wjechał bez zwolnienia w wielką kałużę na jezdni, ochlapując mnie, a po chwili złapałem gumę z tyłu. Łatałem dwa razy (po pierwszym razie dalej schodziło). Nie miałem już ochoty na Aleksandrów i Zgierz, więc wróciłem do domu dokręcając przy tym mocno ;)
Kategoria >100, >.50, .Ostro, Wycieczka


Dane wyjazdu:
122.47 km 1.70 km teren
04:26 h 27.62 km/h:
Maks. pr.:53.50 km/h
Temperatura:26.0
Podjazdy:583 m
Rower:.Ghost

Lipiec w Sierpniu, czyli Lipce Reymontowskie

Wtorek, 24 sierpnia 2010 · dodano: 24.08.2010 | Komentarze 2

Łódź - Stare Grudze - Kuczków - Chlebów - Lipce Reymontowskie - Słupia - Jeżów - Kołacin - Niesułków - Stare Skoszewy - Borchówka - Stary Imielnik - Okólna - Łagiewniki - Łódź
Strykowską z wiatrem, niestety za Głownem zaczęła nawalać mi sztyca, jarzmo luzuje się samodzielnie.
Kategoria >100, >.50, Wycieczka


Dane wyjazdu:
114.22 km 1.10 km teren
04:18 h 26.56 km/h:
Maks. pr.:47.50 km/h
Temperatura:32.0
Podjazdy:427 m
Rower:.Ghost

Na południe i na północ :)

Niedziela, 22 sierpnia 2010 · dodano: 22.08.2010 | Komentarze 0

Rano do Mikiego obejrzeć Cuba (no i się przejechać), po N., od Rudy jeszcze z Huannem:
jakoś dotarliśmy do Biskupiej Woli spokojnie, bez napinania i bardzo przyjemnie, chyba powinienem częściej tak jeździć.
A później już sam:

Będków - przez Teodorów do Michałowa z sympatycznym szosowcem - dalej sam - Kotliny - Karpin - Andrespol - Łódź - Pomorska - Stoki - dom.
W Andrespolu chciałem jechać na Bedoń, ale widziałem dwóch rowerzystów, myślałem, że z nimi popracuję pod wiatr, ale nawet nie próbowali się zaczepić.

A wieczorem klasyczna czasówka: 22.04 km, 42 min, 25 sekund. Średnia 31.18km/h. Mniej niż w czerwcu, ale jeszcze większość świateł działała, dodatkowo zmęczenie i południowy wiatr na zgierskiej. Kilkaset metrów na Inflanckiej za autobusem.
Kategoria Wycieczka, >.50, >100


Dane wyjazdu:
221.27 km 1.50 km teren
07:37 h 29.05 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:26.0
Podjazdy:587 m
Rower:.Ghost

A właściwie to czemu nie zrobić dwusetki?

Sobota, 21 sierpnia 2010 · dodano: 21.08.2010 | Komentarze 0

Z aardem: Łódź - Zgierz - Biała - Piątek - Kutno - Gołębiów - Grochów - Chodecz - Przedecz - Kłodawa - Dąbie - Uniejów - Poddębice - Aleksandrów - Łódź
Przypomniałem sobie, po kilkumiesięcznym niejeżdżeniu po okolicach Łodzi miasteczka łódzkiego (i nie tylko) województwa.
Pierwsza setka szybka (średnia powyżej 30, chyba nawet 31), później już gorzej, końcówka do Aleksandrowa bardzo kiepska, między innymi złapał mnie skurcz w prawym udzie.
Kategoria >100, >200, >.50, Wycieczka


Dane wyjazdu:
108.12 km 0.00 km teren
03:52 h 27.96 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy:355 m
Rower:.Ghost

dobylegdzie mimo deszczu

Czwartek, 19 sierpnia 2010 · dodano: 19.08.2010 | Komentarze 2

Łódź - Zgierz - Grotniki - Ozorków - Piaskowice - Solca Wielka - Lubień - Łęczyca - Piątek - Jasionna - Wola Mąkolska - Stryków - Łódź.

Nieco w deszczu, ale wycieczka udana.
czas wycieczki 4:40.
Kategoria >100, >.50, Wycieczka


Dane wyjazdu:
213.59 km 0.00 km teren
09:20 h 22.88 km/h:
Maks. pr.:65.50 km/h
Temperatura:
Podjazdy:1315 m
Rower:.Ghost

LBTdA dzień 20

Czwartek, 22 lipca 2010 · dodano: 18.08.2010 | Komentarze 0

Kategoria >100, >200, >.50, Wyprawa, Z sakwami