Serwecz

avatar

Jeżdżę turystycznie, z lekkim zacięciem sportowym. Najchętniej w górach, zdobywam Bigi.

Mam przejechane 83920.25 kilometrów w tym 2951.30 w terenie. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl 2019:
button stats bikestats.pl
2018:
button stats bikestats.pl
2017:
button stats bikestats.pl
2016:
button stats bikestats.pl
2015:
button stats bikestats.pl
2014:
button stats bikestats.pl
2013:
button stats bikestats.pl
2012:
button stats bikestats.pl
2011:
button stats bikestats.pl
2010:
button stats bikestats.pl
2009:
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy serwecz.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:837.61 km (w terenie 199.97 km; 23.87%)
Czas w ruchu:43:18
Średnia prędkość:18.11 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:7126 m
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:32.22 km i 1h 48m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
43.36 km 0.00 km teren
02:38 h 16.47 km/h:
Maks. pr.:41.50 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy:243 m

Beskidy - dzień trzeci

Sobota, 30 kwietnia 2011 · dodano: 01.05.2011 | Komentarze 1

Wieczorem zatrułem się pizzą, całą noc źle spałem, rano mam gorączkę i ledwo zbieram się z kwatery po 9. Nie ma dzisiaj mowy o realizacji planu, przeraża mnie głupich 30 kilometrów do Bielska. Jadę to 3 godziny, z nie wiem iloma postojami, na pewno z 4 większymi (i to takimi po 15 minut), z zabójczą średnią 16km/h. Ogromny ruch, tiry wyprzedzające dosłownie na gazetę, w drugą stronę korek. Koszmar. W Bielsku lokuję się na stacji benzynowej, kupuję herbatę, coś przeciwgorączkowego i na dwie godziny zalegam na trawniku na słońcu. Grzeję się, dopiero po godzinie zdejmuję kurtkę (w której jechałem cały czas, mimo 20-23 stopni nawet się nie spociłem). Koło 14 czuję się znacznie lepiej, jadę na stację, po drodze łapiąc internet w McDonaldzie. Na dworcu czekają mnie ponad 2 godziny do pociągu, jem tosty, kolejna herbata.
Pociąg to miłe zaskoczenie, prowadzi wagon rowerowy, zajmuję przedział zaraz koło roweru, choć wciąż mi zimno, to w miarę komfortowo dojeżdżam do Łodzi. I tu ostatni element mojego pecha – szukając czołówki miażdżę butem klamrę od pasa piersiowego plecaka. Ale w końcu dojeżdżam do domu i spać.

Wyjazd bardzo udany, mimo ostatniego dnia. Jazda po górach to jednak zupełnie co innego niż asfalty, przede wszystkim ogromne przewyższenia, sporo prowadzenia roweru, dystans to nie tylko kilometry, bardzo istotny jest rodzaj nawierzchni itd. Ale bardzo mi się spodobało i myślę, że takich wypadów będzie więcej. Ten sposób jazdy usuwa największą dla mnie wadę turystyki pieszej – nudę długich trawersów i koszmar zejść, zamieniając je w ciekawe odcinki, często pełne emocji. A że na razie słabo sobie na nich radzę, to tylko pokazuje, że nowych wyzwań nie zabraknie.

Zdjęcia z wypadu
Kategoria Wypad


Dane wyjazdu:
67.90 km 43.30 km teren
06:16 h 10.84 km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:2029 m

Beskidy - dzień drugi

Piątek, 29 kwietnia 2011 · dodano: 01.05.2011 | Komentarze 0


Zaczynam od niewinnego podjazdu asfaltowego do Koniakowa – po wczorajszym, nachylenia w granicach 10-15% nie robią na mnie wielkiego wrażenia, ale pech mnie nie opuszcza – przy wrzuceniu „1” z tyłu łańcuch spada za kasetę, a przerzutka blokuje. Nie bez trudu całość uruchamiam, ale okazuje się, że skrzywiłem hak. Mam dwie możliwości – albo skończyć wypad, albo próbować hak naprostować kombinerkami, ryzykując jego pęknięcie i całkowite unieruchomienie roweru. Zdejmuję przerzutkę i ryzykuję. Udaje mi się doprowadzić do sytuacji, w której mam kasetę bez ostatniego biegu, trochę to wszystko chodzi niesprawnie, ale jechać się da. No to jadę. Przeganiam turystów, którzy spali ze mną w Zaolziance i minęli mnie podczas naprawy, zjeżdżam do Zwardonia i tam zaczyna się główne zdobywanie wysokości tego dnia.
Nawierzchnia dzisiaj jest inna – mniej kamieni, ale więcej korzeni i ziemi. Sporo wypycham, niewiele jadę, w okolicach Przysłopu zaliczam bardzo przyjemny trawers. W drodze na Upłaz gubię szlak (znów te wycinki! To jakiś wandalizm) i na przełaj dostaję się na górę. Niestety zaczynam zjazd nie w tą stronę co trzeba i tracę kilkadziesiąt metrów. Ale szybko zauważam błąd i atakuję Raczę. Na górze długi, półgodzinny postój, uzupełnienie wody. Niestety zaczyna się chmurzyć, wieje jednak w twarz, więc jest szansa, że uda mi się przez deszcz przebić.
Początek zjazdu jest fantastyczny – wąski singiel idący przez halę i później las. Dalsza część to już klasyczna droga granią, trochę w dół, trochę w górę, więc sztycą ciągle manipuluję. Po drodze łapie mnie deszcz, na szczęście zgodnie z kalkulacjami szybko przechodzi, jednak robi się mokro i błotniście, a więc ślisko. Ostatnie podejście na dzisiaj to Wielka Rycerzowa – zmęczenie daje o sobie znać, dodatkowo zupełnie wariuje wysokościomierz – skoki w granicach stu metrów – myślałem, że to ciąg dalszy mojego pecha, ale to tylko zmiana pogody ;]. Trochę niesienia, trochę podjazdu i jestem na górze. Najpierw szybki zjazd na halę, tam kawałek podejścia do skrzyżowania szlaków i „generalnie” już tylko zjazd – po drodze kilka podjazdów, ale w dół. Najostrzejszy odcinek to ten na Mładą Horę, znów bardzo kamieniście i stromo, zaliczam niegroźną glebę, szczęśliwie kończy się na obtarciu ręki i ubłoceniu. Ostatni odcinek już mniej ładny, bo znów zniszczony przez prace leśne. W Rycerce żegnam się z terenem i jadę do Węgierskiej Górki szosą.

Zdjęcia z wypadu
Kategoria >.50, Teren, Wypad


Dane wyjazdu:
53.56 km 31.20 km teren
04:51 h 11.04 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:1942 m

Beskidy dzień pierwszy

Czwartek, 28 kwietnia 2011 · dodano: 01.05.2011 | Komentarze 0


Wyjechać miałem dzień wcześniej, ale i mnie ostatnio pech prześladuje, więc konieczność wymiany haka, przerzutki, kawałka pancerza i łańcucha zmusiły mnie do wyjazdu w czwartek.
Wstałem o godzinie, która naprawdę nie powinna istnieć (3:30 brrrr), i spokojnie przyjechałem na pociąg na 5:36 do Bielska Białej – bezpośredni, niestety bez wagonu rowerowego. Po kilku stacjach konduktor prosi o wstawienie roweru do toalety, co przyjmuję z dużym zadowoleniem – będzie stabilny i mniej rzucał się w oczy.
O 10 wyładowuję się w Bielsku i bez większych trudności dojeżdżam do żółtego szlaku. Po kilkuset metrach staję na przebranie i od razu muszę rower pchać. Trochę jadąc, w większości pchając dostaję się na Kozią Górę. Kawałek zjazdu, podjazd i tak dalej. W końcu melduję się w schronisku na Szyndzielni. Tam dłuższy postój i już bez większych problemów wjeżdżam na Klimczok. Tam rozpoznaję widok, który wcześniej widziałem na zdjęciach – głębokie siodło pod Klimczokiem ze schroniskiem na przeciwległym zboczu, miejsce bardzo charakterystyczne. Po niedługim postoju spotykam trojkę rowerzystów, mijają mnie, ale doganiam ich na zjeździe, jednak odbijam w prawo na czerwony szlak. Pierwszy solidny zjazd i pierwszy snake. Dętkę wymieniam bez problemu, jednak pompka działa w zależności od nastroju, więc udaje mi się wbić ciśnienia tyle, żeby z duszą na ramieniu zjechać do Szczyrku, po drodze kawałek sprowadzając – bardzo ostra droga zwózkowa usiana dużymi kamieniami to jeszcze nie dla mnie. W samym miasteczku znajduję serwis (choć szukałem sklepu), gdzie uprzejmy właściciel pożycza mi długą pompkę (taką „pod ramę”) - genialny wynalazek, pompuje błyskawicznie.
Ale skoro już zjechałem, to trzeba się teraz wydostać w górę – wybór prosty – Skrzyczne. 600 metrów w pionie, większość to prowadzenie, miejscami (jakieś 100 metrów) niesienia. Od stacji pośredniej kolejki rezygnuję z niebieskiego szlaku i wybieram nartostradę – większość jest wyjeżdżalna, więc po prawie dwóch godzinach jestem na szczycie.
I od tego momentu zaczyna się najfajniejszy fragment dzisiejszego dnia – długa droga granią, z niewielkimi przewyższeniami, z szeroką panoramą (uzyskaną dzięki zupełnemu ogołoceniu z lasów górnych partii – zakrawa to na umyślne niszczenie chyba – drogi rozjeżdżone, drewno wywiezione – wygląda koszmarnie). Na podejściu na Baranią Górę zupełnie mnie odcina, jakoś udaje mi się wygrzebać. No i zaczyna się fantastyczny zjazd. Siodło w dół i można grzać po kamieniach – szlak idzie kamienistą drogą, miejscami jest naprawdę stromo. Choć pierwotnie chciałem spać na Przysłopie, to wygląd schroniska mnie zniechęca i zjeżdżam aż do Zaolzianki, niestety końcówkę asfaltem – szkoda wysokości! I w Istebnej kończę dzień.

Zdjęcia z wypadu
Kategoria >.50, Teren, Wypad


Dane wyjazdu:
27.43 km 0.00 km teren
01:23 h 19.83 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Miasto

Środa, 27 kwietnia 2011 · dodano: 27.04.2011 | Komentarze 1

Ciąg dalszy mojego pecha - w drodze powrotnej przebijam dętkę. Wracam częściowo jadąc częśćiowo prowadząc, z centrum przyjechałem tramwajem. No i na ostatnich kilkuset metrach dętka wychodzi z opony, wkręca się w napęd, zrywa błotnik. Super [:
Kategoria .Miasto, .Ostro


Dane wyjazdu:
32.48 km 21.75 km teren
02:53 h 11.26 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy:760 m

Pasmo Masłowskie i Klonowskie

Poniedziałek, 25 kwietnia 2011 · dodano: 27.04.2011 | Komentarze 0

Startuję z Przełęczy Krajeńskiej, skąd czerwonym szlakiem podjeżdżam (ale i podprowadzam) na Radostową. Na zjeździe, podczas redukcji zrywam łańcuch. Sam szlak niezbyt ciekawy, błotnisty, dużo kolein.
Na Dąbrówkę w większości podprowadzam, lub wynoszę rower. W Masłowie odbijam w prawo na asfalt i jadę aż do Barczy, skąd leśną drogą podjeżdżam na szczyt Barcza. Póxniej żółtym, nieco ciekawszym, szlakiem jadę przez Klonów na Bukową Górę. Miał to być ostatni odcinek wycieczki, niestety patyk niszczy mi przerzutkę (i niestety zgina hak). Po dwóch nieudanych próbach spięcia łańcucha do jazdy singlowej, zjeżdżam do szosy na Psary i kończę wycieczkę.
Kategoria Teren, Wycieczka


Dane wyjazdu:
44.03 km 39.05 km teren
03:35 h 12.29 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy:1153 m

Pasmo Jeleniowskie

Sobota, 23 kwietnia 2011 · dodano: 27.04.2011 | Komentarze 1

Z Gołoszyc podjazd czerwonym szlakiem na Truskolaskę (448m), w okolicach Szczytniaka nieco się gubię i niepotrzebnie zjeżdżam kilkadziesiąt metrów, podjeżdżam i robię mały postój na szczycie. Na zjeździe zaliczab OTB do dużej kałuży. W Paprocicach odbijam na zielony, później niebieski szlak, dość ciekawy, z ładną ścianką, gdzieś za Dużą Skałą. Później nieciekawe deptanie asfaltu i zawieszenia, aż do Kakonina, gdzie zaczynam podjazd do kapliczki św. Mikołaja. Fragment podprowadzam, większość wyjeżdżam. Później raczej łatwy przelot na Łysicę (poza dwoma miejscami z gołoborzem).
Początek zjazdu muszę sprowadzić, później odpuszczam jeszcze duże kamienne schody, gdzieś za połową. Zjazd bardzo fajny, pozwalający docenić zawieszenie.
W św. Katarzynie dopompowując kolejny raz tylną oponę (bo złapałem gdzieś malutką dziurkę), urywam wentyl, na szczęście to i tak koniec wycieczki.
Kategoria Teren, Wycieczka


Dane wyjazdu:
19.07 km 15.30 km teren
01:22 h 13.95 km/h:
Maks. pr.:40.50 km/h
Temperatura:
Podjazdy:224 m

Wykus

Piątek, 22 kwietnia 2011 · dodano: 27.04.2011 | Komentarze 0

Krótka przejażdżka na Wykus ze Starachowic. W wielu miejscach straszne błoto, ostatecznie musiałem zrezygnować z przejechania na drugą stronę lasu - wycinka drzew zniszczyła oznakowanie szlaku.
Kategoria Wycieczka, Teren


Dane wyjazdu:
48.24 km 0.00 km teren
02:07 h 22.79 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Miasto

Środa, 20 kwietnia 2011 · dodano: 21.04.2011 | Komentarze 0

Kategoria .Ostro, .Miasto


Dane wyjazdu:
19.34 km 0.00 km teren
00:55 h 21.10 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Miasto

Wtorek, 19 kwietnia 2011 · dodano: 21.04.2011 | Komentarze 0

Kategoria .Ostro, .Miasto


Dane wyjazdu:
30.09 km 0.00 km teren
01:19 h 22.85 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Miasto

Poniedziałek, 18 kwietnia 2011 · dodano: 19.04.2011 | Komentarze 0

Kategoria .Miasto, .Ostro