Serwecz

avatar

Jeżdżę turystycznie, z lekkim zacięciem sportowym. Najchętniej w górach, zdobywam Bigi.

Mam przejechane 83920.25 kilometrów w tym 2951.30 w terenie. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl 2019:
button stats bikestats.pl
2018:
button stats bikestats.pl
2017:
button stats bikestats.pl
2016:
button stats bikestats.pl
2015:
button stats bikestats.pl
2014:
button stats bikestats.pl
2013:
button stats bikestats.pl
2012:
button stats bikestats.pl
2011:
button stats bikestats.pl
2010:
button stats bikestats.pl
2009:
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy serwecz.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

>200

Dystans całkowity:7824.73 km (w terenie 39.88 km; 0.51%)
Czas w ruchu:309:27
Średnia prędkość:25.29 km/h
Maksymalna prędkość:80.14 km/h
Suma podjazdów:32947 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:252.41 km i 9h 58m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
270.14 km 0.00 km teren
10:21 h 26.10 km/h:
Maks. pr.:63.50 km/h
Temperatura:
Podjazdy:1529 m
Rower:.Ghost

Czechy Mates dzień 1

Piątek, 18 maja 2012 · dodano: 27.05.2012 | Komentarze 0

Wierzchlas - Wieluń - Namysłów - Brzeg - Strzelin - Niemcza - Kłodzko - Bystrzyca - Międzygórze
Długi dzień, sporo nawalczyliśmy się z wiatrem. Ostatecznie docieramy do Międzygórza po 22. Gdzieś za Kłodzkiem Pustelnicy odbierają od nas sakwy, więc końcowy odcinek wprowadzania rowerów pieszym szlakiem był do przeżycia. Później od razu dołączamy do ogniska, które ciągnie się gdzieś do 4 rano.
Kategoria >100, >200, Wypad, Z sakwami


Dane wyjazdu:
400.06 km 2.60 km teren
16:21 h 24.47 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy:1871 m
Rower:.Ghost

Nie mazury, a chęć szczera zrobi z Ciebie forfitera ;)

Wtorek, 10 kwietnia 2012 · dodano: 11.04.2012 | Komentarze 19


Zdjęcia z całego wyjazdu:
Zdjęcia
Suwałki - Olecko - Giżycko - Kętrzyn - Reszel - Lidzbark Warmiński - Orneta - Pasłęk - Elbląg - Gdańsk - Gdynia - Gdańsk.
Rano ruszam z zamiarem dotarcia kawałek za Ornetę (około 220km) i następnego dnia dojechania do Gdańska i złapania pociągu o 16 do Łodzi. Ale oznacza to nieco napięty program na dzień następny.
W każdym razie jadę (dość sprawnie), walcząc z bocznym wiatrem i stopniowo podnosząc średnią. Między Kętrzynem, a Świętą Lipką bardzo walczę z wiatrem (17-20km/h). W Lidzbarku podejmuję decyzję, która kusiła mnie już od pewnego czasu. Na tym wyjeździe czuję się mocny, pogoda jest niezła, samopoczucie również. No i czas - 200 km przekraczam o 18, po 10 godzinach.
Z Lidzbarku jadę do Pasłęku bez postoju, starając się wjechać na porządną drogę krajową przed zapadnięciem zupełnych ciemności, co właściwie się udaje. Droga od Ornety była w fatalnym stanie, po ciemku bardzo by mnie spowolniła.
Za to mam wrażenie, że wiatr stał się odrobinę południowo wschodni, jednak ta dromna zmiana bardzo mi pomaga.
W Pasłęku rozglądam się za stacją, niestety nic nie znajduję - więc zjadam nieco z zapasów, poprawiam lampkę i przeskakuję do Elbląga 15 km. Tam o 22 (po 280km) staję w McDonaldzie, zjadam kanapkę z frytkami popijając kawą. Na stacji kupuję jeszcze bateryjki i ruszam na przedostatni odcinek.
W dalszym ciągu jedzie się świetnie, wiatr pomaga, droga doskonała - szerokie pobocze, idealny asfalt, w wielu miejscach jest to droga o standardzie ekspresowej, bez zakazu za to z oświetleniem. Jadę 28-32 km/h.
Kawałek przed Gdańskiem skręcam w objazd, nie zauważam potężnej dziury i wpadam w nią. Ledwo utrzymuję kierownicę, urywam jeden z haków prawej sakwy. Wieszam sakwę na troku i ruszam dalej, ale od tego momentu jedzie się wyraźnie ciężej.
W Gdańsku jestem o 1, po 340 km. Muszę stanąć na długi postój na przystanku autobusowym i zdaję sobie sprawę, że muszę ograniczyć się do 400 km, 500 nie zrobię.
Decyduję się na dokręcenie brakujących kilometrów po mieście. Jadę więc najpierw w kierunku Gdyni, po 25 kilometrach skręcam do portu, przejeżdżam po reprezentacyjnym nabrzeżu i zaczynam wracać. Jadę uliczkami pomiędzy morzem, a al. Zwycięstwa, zwiedzając nieznane mi wcześniej miejsca, w Sopocie wchodzę na plażę. W Gdańsku przejeżdżam pod bramą Stoczni i Pocztą Polską. "Zaliczam" również Długi Targ. Na dworcu melduję się o 5, ookazuje się, że pociąg (bezpośredni) mam już o 5:53, kupuję bilet i idę dokręcić brakujący kilometr. Wpis, śniadanie w McDonaldzie i pociąg.
Co ciekawe, najbardziej podczas całego wypadu dostały ręce - bardzo dużo jeździłem w dolnym chwycie, nie są do tego przyzwyczajone. Z tych samych powodów bolały również momentami barki i kark. Dużo mniej jeździłem w chwycie za łapy (bo stał się mniej wygodny po obniżeniu manetek), za to więcej w chwycie za prosty odcinek i na zagięciu. Odwrócenie ciągu przerzutki zadziałało doskonale.
W sumie podczas wypadu zrobiłem w ciągu 5 dni 1095 km, przejechałem przez 5 województw.
Kategoria >300, >100, >200, Wypad, Z sakwami


Dane wyjazdu:
202.78 km 0.00 km teren
08:04 h 25.14 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:7.0
Podjazdy:456 m
Rower:.Ghost

Nie mazury, a chęć szczera...

Sobota, 7 kwietnia 2012 · dodano: 07.04.2012 | Komentarze 1

Warszawa - Wołomin - Tłuszcz - Wyszków - Pułtusk - Różan - Czerwin - Śniadowo.
Wyjeżdżając z Warszawy piszę do aarda sms o moich planach. W Wołominie zdzwaniamy się i ustalamy, że możemy, przynajmniej na jakiś czas się spotkać. Decyduję się przez Wyszków pojechać do Pułtuska i tam spotkać się z nim i transatlantykiem.
W Pułtusku robimy zakupy przed świętami (choco!) i jedziemy zbierać gminy.
Na noclego docieramy po 21, jest to nieogrzewany domek kampingowy - w środku jest zdecydowanie zimno i ciasno, ale udaje nam się przenocować. Na kolację standardowe danie wyprawowe - penne z pesto i tuńczykiem. Na śniadanie dojadam resztki.
Ponieważ kolejny etap jest krótki (około 150 km), na trasę ruszamy dopiero o 10.
Kategoria >100, >200, >.50, Wypad, Z sakwami


Dane wyjazdu:
213.10 km 0.00 km teren
08:22 h 25.47 km/h:
Maks. pr.:40.50 km/h
Temperatura:
Podjazdy:800 m
Rower:.Ghost

To nie jest dzień dla białych ludzi 1

Piątek, 16 marca 2012 · dodano: 19.03.2012 | Komentarze 0

Łódź - Łask - Szczerców - Rząśnia - Pajęczno - Działoszyn - Popów - Rębielice Wielkie - Wilkowiecko - Kłobuck - Wręczyca Wielka - Blachownia - Herby - Boronów - Miasteczko Śl. - Świerklaniec - Piekary Śląskie
Z aardem. Wkurzający wiatr, ale ciepło i przyjemnie. Wiosna.
Kategoria >200, >.50, Wypad, Z sakwami, >100


Dane wyjazdu:
233.06 km 3.00 km teren
08:07 h 28.71 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy:549 m
Rower:.Ghost

Wyprawka dzień 1

Piątek, 11 listopada 2011 · dodano: 14.11.2011 | Komentarze 0

Kalisz - Jarocin - Leszno - Wschowa - Sława - Siedlisko - Nowa Sól - Otyń - Niedoradz - Zatonie - Ochla - Świdnica
Paskudny McDonald w Lesznie, kierowca zatrzymany za wyprzedzanie nas na ciągłej i skrzyżowaniu przez policję. I koszmarny bruk na koniec.
Kategoria >100, >200, >.50, Wypad, Z sakwami


Dane wyjazdu:
249.87 km 0.00 km teren
09:53 h 25.28 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:8.0
Podjazdy:1376 m
Rower:.Ghost

Lodz - Krakow

Piątek, 7 października 2011 · dodano: 08.10.2011 | Komentarze 8

Lodz - Piotrkow - Radomsko - Św Anna - Pradła - Pilica - Zielonki - Kraków.
Od Pradła w deszczu. Czas całkowity jazdy od 10:25 do 22.
Najpierw świetny wiatr w plecy/tyło boczny - aż do Radomska leciałem tak, że wyciągnąłem średnią z 22.6 na Rzgowskiej do 27.3 w Radomsku.
Później już nieco gorzej, ale jechało się dobrze. Za Pradłowem rozpadało się już na dobre, w Pilicy staję koło 18 i przygotowuję się do jazdy nocnej - kolejny postój dopiero w McDonaldzie w Krakowie.
W czasie jazdy zrobiłem 7 odpoczynków, w tym długi (pół godziny) w Radomsku. I także długi w Krakowie w Mc.
Co do dystansu:

Według google: Opis linkaWychodzi 248 km, więc już zbliżony, ten 1% - dojazd do bloku Waxmunda, jakieś moje nadłożenia drogi, niedokładność obwodu koła.
Kategoria >100, >200, >.50, Wypad, Z sakwami


Dane wyjazdu:
210.65 km 0.00 km teren
09:22 h 22.49 km/h:
Maks. pr.:41.50 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy:799 m
Rower:.Ghost

Na wyprawke

Piątek, 23 września 2011 · dodano: 23.09.2011 | Komentarze 5

Według planu mialo być Łódź - Komarno (czyli 310 km), ale jechało mi się źle, dodatkowo silnie przeszkadzał wiatr, więc skróciłem trasę i skończyłem w Trzebnicy.
Kategoria >100, >200, >.50, Wypad, Z sakwami


Dane wyjazdu:
236.22 km 0.00 km teren
08:28 h 27.90 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:16.0
Podjazdy:1285 m
Rower:.Ghost

Kraków - dzień III

Niedziela, 13 marca 2011 · dodano: 13.03.2011 | Komentarze 10

Klasyczną drogą przez Jurę z Krakowa do Łodzi. Na Jurze jechało mi się świetnie, szybkie podjazdy. W Piotrkowie nieco zamuliłem i z fantastyczną średnią 34km/h Miki przyciągnął mnie do Łodzi.
Rano wiatr kołujący, później sprzyjający.
Drugi dystans w życiu.
Kategoria >100, >200, >.50, Wypad, Z sakwami


Dane wyjazdu:
220.04 km 0.15 km teren
08:47 h 25.05 km/h:
Maks. pr.:66.50 km/h
Temperatura:5.0
Podjazdy:1285 m
Rower:.Ghost

Jura

Sobota, 5 marca 2011 · dodano: 05.03.2011 | Komentarze 0

Łódź - Łask - Szczerców - Ostrołęka (stąd z Waxmundem i Symfonianem) - Nowa Brzeźnica - Borowno (tutaj nas Symfonian opuścił) - Kłomnice (stąd z Szarnem) - Turów - Ostręznik - Żarki - Kroczyce - Siamoszyce - Mokrus (stąd z Markiem D.) - Podzamcze - Ogrodzieniec
Kategoria >100, >200, >.50, Wypad, Z sakwami


Dane wyjazdu:
230.46 km 0.00 km teren
10:37 h 21.71 km/h:
Maks. pr.:50.50 km/h
Temperatura:-7.0
Podjazdy:1141 m
Rower:.Ghost

Zimowy wypad - dzień drugi.

Niedziela, 20 lutego 2011 · dodano: 22.02.2011 | Komentarze 0


Zdjęcia z wypadu
Mimo nastawionego na. 5:45 budzika, wstaję solidnie po 6 i 7:40 ruszam. Przejeżdżam przez starówkę (choć znów mi się niestety spieszyło, pośpiech to cecha charakterystyczna tego wyjazdu), dość urokliwa, odpowiadającą moim wyobrażeniom. Szybko docieram do drogi krajowej, która będzie mi towarzyszyć aż do Zamościa. Aż do Piasków jest dwupasmowa, choć ze słabą nawierzchnią, ruch bardzo niewielki, w dalszym ciągu nieco mokro, znów moczę sobie buty. Teren jest dość mocno pofalowany, właściwie nie ma płaskich odcinków, cały czas hopki po 20-30 metrów. W Piaskach staję na pierwszy postój, w pobliżu bardzo wysokiego masztu telekomunikacyjnego, gdzieś od połowy częściowo przysłoniętego chmurami. Tu już nawierzchnia jest lepsza i w Zamościu jestem po 12, po jeszcze jednym postoju za Krasnymstawem. Po drodze mijam bardzo dużo przydrożnych krzyży (zawsze z wypisanym fundatorem – to chyba typowe dla tego regionu) i dobrze oznaczoną połowę drogi pomiędzy Lublinem i Zamościem – na szczycie solidnej górki (około 70 metrów przewyższenia), w lesie stoi obelisk informujący o tym punkcie. Samo miasto nieco mnie rozczarowuje, choć może po prostu wymaga dokładniejszego zwiedzenia. Stare miasto jest w większości odnowione, ale zupełnie (czy prawie zupełnie) puste, na rynku jedyną rzeczą, jaka się dzieje, jest rozstawione przenośne lodowisko. Sam rynek sprawia wrażenie ogromnego ( sporo większy niż ten w Lublinie) i jest pokryty świeżo spadłym śniegiem. Boczne uliczki uświadamiają mi, że choć miasto zaplanowano i zbudowano z ogromnym rozmachem, jak na przedsięwzięcie prywatne, to było to jednak miasto bardzo prowincjonalne – nie dorasta większym miastom do pięt. Szczególnie zawiodły mnie same fortyfikacje, które w wielu miejscach są rozkopane, żeby umożliwić szeroki i wygodny wjazd samochodom.
Około 13 wyjeżdżam na drogę w kierunku Janowa Lubelskiego, przede mną około 70 km z bocznym lub przeciwnym wiatrem. Jedzie się ciężko, nie przekraczam 23 km/h, w większości po płaskim jadę 20-21, to znów efekt słabej formy. Zaskakuje mnie ciekawy odcinek w Szczebrzeszynie, omijający jakiś cenny przyrodniczo fragment, a kończący się ponad 100 metrowym zjazdem, później wracam do dalszego męczenia się do Janowa. Samo miasteczko odbieram jako olbrzymią ulgę, choć niedaleko za miastem robi się ciemno. Przede mną 28 km, ale z prędkością w okolicach 25km/h, ze sprzyjającym wiatrem, co jednak istotnie czuć (szczególnie po ponad 160 km w nogach). W Nisku rozglądam się nieco za noclegiem, ale jedyny zajazd wygląda zbyt elegancko, więc staję na stacji benzynowej na odpoczynek i ruszam w ostatni etap – 30 km do Sandomierza. Jedzie się zaskakująco dobrze, choć znów pada śnieg (lecz znacznie mniej niż poprzedniego dnia), a ja znów jadę około 20 km/h. Spora zasługa niezłego komfortu jazdy, to to, że szosa jest prawie w całości wyremontowana (choć niestety bez pobocza), a dużymi odcinkami oświetlona. Kawałek przed Sandomierzem staję na ostatni postój – głównie z rozsądku, żeby mnie nie „odcięło” w samej końcówce. Przejeżdżam kolejny raz Wisłę i rozglądam się za wjazdem na Stare Miasto. W końcu decyduję się na bezpośredni podjazd od strony Wisły, jednak brukowana uliczka pokryta śniegiem, niedziałająca przednia przerzutka i 14% nachylenia zmusza mnie do podprowadzania, które zresztą nie było najłatwiejsze, buty ślizgały mi się po bruku. Na rynku korzystam z informacji turystycznej, po krótkim szukaniu znajduję kwaterę i o 21 kończę jazdę. Kolacja, chwila zastanawiania się nad trasą (połączona z konsultacją w sprawie pociągów) i spać.
Kategoria >100, >200, >.50, Wypad, Z sakwami