Serwecz

avatar

Jeżdżę turystycznie, z lekkim zacięciem sportowym. Najchętniej w górach, zdobywam Bigi.

Mam przejechane 83920.25 kilometrów w tym 2951.30 w terenie. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl 2019:
button stats bikestats.pl
2018:
button stats bikestats.pl
2017:
button stats bikestats.pl
2016:
button stats bikestats.pl
2015:
button stats bikestats.pl
2014:
button stats bikestats.pl
2013:
button stats bikestats.pl
2012:
button stats bikestats.pl
2011:
button stats bikestats.pl
2010:
button stats bikestats.pl
2009:
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy serwecz.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
53.56 km 31.20 km teren
04:51 h 11.04 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:1942 m

Beskidy dzień pierwszy

Czwartek, 28 kwietnia 2011 · dodano: 01.05.2011 | Komentarze 0


Wyjechać miałem dzień wcześniej, ale i mnie ostatnio pech prześladuje, więc konieczność wymiany haka, przerzutki, kawałka pancerza i łańcucha zmusiły mnie do wyjazdu w czwartek.
Wstałem o godzinie, która naprawdę nie powinna istnieć (3:30 brrrr), i spokojnie przyjechałem na pociąg na 5:36 do Bielska Białej – bezpośredni, niestety bez wagonu rowerowego. Po kilku stacjach konduktor prosi o wstawienie roweru do toalety, co przyjmuję z dużym zadowoleniem – będzie stabilny i mniej rzucał się w oczy.
O 10 wyładowuję się w Bielsku i bez większych trudności dojeżdżam do żółtego szlaku. Po kilkuset metrach staję na przebranie i od razu muszę rower pchać. Trochę jadąc, w większości pchając dostaję się na Kozią Górę. Kawałek zjazdu, podjazd i tak dalej. W końcu melduję się w schronisku na Szyndzielni. Tam dłuższy postój i już bez większych problemów wjeżdżam na Klimczok. Tam rozpoznaję widok, który wcześniej widziałem na zdjęciach – głębokie siodło pod Klimczokiem ze schroniskiem na przeciwległym zboczu, miejsce bardzo charakterystyczne. Po niedługim postoju spotykam trojkę rowerzystów, mijają mnie, ale doganiam ich na zjeździe, jednak odbijam w prawo na czerwony szlak. Pierwszy solidny zjazd i pierwszy snake. Dętkę wymieniam bez problemu, jednak pompka działa w zależności od nastroju, więc udaje mi się wbić ciśnienia tyle, żeby z duszą na ramieniu zjechać do Szczyrku, po drodze kawałek sprowadzając – bardzo ostra droga zwózkowa usiana dużymi kamieniami to jeszcze nie dla mnie. W samym miasteczku znajduję serwis (choć szukałem sklepu), gdzie uprzejmy właściciel pożycza mi długą pompkę (taką „pod ramę”) - genialny wynalazek, pompuje błyskawicznie.
Ale skoro już zjechałem, to trzeba się teraz wydostać w górę – wybór prosty – Skrzyczne. 600 metrów w pionie, większość to prowadzenie, miejscami (jakieś 100 metrów) niesienia. Od stacji pośredniej kolejki rezygnuję z niebieskiego szlaku i wybieram nartostradę – większość jest wyjeżdżalna, więc po prawie dwóch godzinach jestem na szczycie.
I od tego momentu zaczyna się najfajniejszy fragment dzisiejszego dnia – długa droga granią, z niewielkimi przewyższeniami, z szeroką panoramą (uzyskaną dzięki zupełnemu ogołoceniu z lasów górnych partii – zakrawa to na umyślne niszczenie chyba – drogi rozjeżdżone, drewno wywiezione – wygląda koszmarnie). Na podejściu na Baranią Górę zupełnie mnie odcina, jakoś udaje mi się wygrzebać. No i zaczyna się fantastyczny zjazd. Siodło w dół i można grzać po kamieniach – szlak idzie kamienistą drogą, miejscami jest naprawdę stromo. Choć pierwotnie chciałem spać na Przysłopie, to wygląd schroniska mnie zniechęca i zjeżdżam aż do Zaolzianki, niestety końcówkę asfaltem – szkoda wysokości! I w Istebnej kończę dzień.

Zdjęcia z wypadu
Kategoria >.50, Teren, Wypad



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa itree
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]